Literacki debiut uznanej wokalistki spotkał się z przychylną opinią recenzentów i czytelników. “Kundle” nie są prozą lekką, łatwą i przyjemną. Autorka zaprzecza, że analitycznie konstruowała portrety psychologiczne postaci. Pisała książkę niejako instynktownie, opierając się m.in. na własnych uczuciach, trochę wspomnieniach, przy okazji porządkując swoje emocje w wyjątkowo trudnym 2023 roku, w którym odeszli jej rodzice.

Spotkanie zorganizowane z inicjatywy Stowarzyszenia Artystycznego B‑moll przebiegło w serdecznej atmosferze. Nie obyło się bez analizy stylu powieści, który okazał się zaskakująco różnorodny. Znalazło się miejsce na imprezjonizm literacki, śląską gwarę, a nawet wulgaryzmy, które jako zabieg literacki są w pełni uzasadnione. Biorąc pod uwagę debiutancki charakter utworu, świeżo upieczona pisarka wykazała wyjątkową wprawę w operowaniu słowem. “Kundle” są w istocie zbiorem historii poranionych przez życie ludzi, którzy w niewielkim śląskim miasteczku próbują odnaleźć swoje miejsce. Powieść, choć nie w sposób dosłowny, podejmuje wątek odnajdywania własnej tożsamości w kontekście zbiorowym i jednostkowym. Warto dostrzec analogię do sytuacji mieszkańców Stargardu, którzy jako tzw. ludność napływowa budują tożsamość od 1945 roku. Bohaterowie, a więc tytułowe “Kundle”, chociaż brutalnie osadzeni w konkretnych momentach dziejowych, żyją we własnym świecie. Dzieli ich wszystko — od pochodzenia po wiek i doświadczenie życiowe. Łączy to, że rządzi nimi Cisza. Owszem, brzmi zagadkowo i w tym miejscu wypadałoby rozwinąć poszczególne wątki. Ryzykujemy jednak narzucenie niezaznajomionemu z książką czytelnikowi jakiejkolwiek interpretacji. Zamiast tego zachęcamy do lektury, ponieważ “Kundle” wymykają się jednoznacznym ocenom.

tekst: Paweł Bieg / Książnica Stargardzka

zdjęcia: Agnieszka Gołąb