Autobiografia. Moja droga przez życie

Autobiografia. Moja droga przez życie

Karol Czejarek

Świętokrzyskie Towarzystwo Regionalne, Zagnańsk 2024, str. 414, Biblioteka Świętokrzyska 423, ISBN 978–83–64439–63‑6

„Moja autobiografia będzie przede wszystkim o tym, jak ja – urodzony w Berlinie z matki Niemki i ojca – dumnego Ślązaka „z Zabrza”, którego ojciec i dziadkowie brali udział w Powstaniach Śląskich, stałem się Polakiem. (…) Będzie też o tym, jak na Pomorzu Zachodnim po roku 1945 powstawały nowe polskie tradycje” – pisze Karol Czejarek. Dodajmy, że urodził się 11 sierpnia 1939 roku, wojnę i pierwsze lata po wojnie przeżył w Niemczech, w 1948 roku przyjechał z rodzicami do  Szczecina. „Autobiografię” doprowadził do końca roku 2024.

Karol Czejarek wspomina w niej wydarzenia, których był świadkiem i w których brał udział. Przypomina bodaj kilkaset osób, które poznał i z którymi współpracował, głównie artystów, naukowców, sportowców, działaczy społecznych: w Szczecinie, Warszawie, całej Polsce, Niemczech. Najbardziej dramatyczne z opisywanych wydarzeń wiążą się z czasami, gdy na czyjeś życie w tym albo tym kraju zasadniczy wpływ miała niewątpliwa narodowość, pochodzenie, koneksje rodzinne.

Karol Czejarek opisuje dramatyczne losy swojej matki – Niemki, żony Polaka w III Rzeszy, i ojca – Polaka obywatela Rzeszy, wykładowcę uniwersytetu, członka Związku Polaków w Niemczech, rozwiązanego przez nazistów w 1938 roku, zwolnionego z pracy w uczelni, skierowanego do kopalni, wcielonego do Wehrmachtu, wysłanego na front, a po wojnie brytyjskiego jeńca i pracownika Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie.

W czasie wojny Karol Czejarek przeżył z matką i siostrą dywanowe bombardowania Berlina, wyjazd na Śląsk, ucieczkę przed Armią Czerwoną, wypędzenie z domu jak wszystkich tamtejszych niemieckich sąsiadów (żołnierz zwycięskiej armii dał 15 minut pod karabinem na spakowanie rzeczy), drogę do domu w Berlinie i spotkanie z ojcem.

Po przyjeździe tuż po wojnie do Szczecina jego matka stała się Niemką wśród Polaków. Ojca nie zatrudniono zgodnie z wykształceniem, a gdy w 1953 roku zmarł – jej, wdowie z dwojgiem dzieci, zabrano niewielkie mieszkanie i ogródek działkowy. Wytykano jej niemieckie pochodzenie, „okazywano (…) pogardę tylko dlatego, że była Niemką”, co „zmusiło ją do (…) powrotu do Niemiec”. Wyjechała z córką w 1957 roku. Karol Czejarek został w Polsce, bo – jak pisze – czuł się Polakiem i Polskę wybrał. Mimo to był często stawiany przed koniecznością decyzji ekstremalnie trudnych. Ze względu na to, że matka i siostra były w Niemczech Zachodnich nie dość, że musiał zamrozić z nimi kontakty, to choć po maturze dostał się do akademii oficerskiej, został z niej po kilku dniach wyproszony. Szczęście, że w Szczecinie za namową kolegi zdecydował się na praktykę w księgarni Klubowa, gdzie trafił na życzliwych ludzi. Uprawiał kolarstwo, zdobywał tytuły mistrzowskie, ukończył studia księgarskie, został kierownikiem Klubowej i przekształcił ją w ważny ośrodek spotkań z literaturą. Współtworzył Szczecińskie Towarzystwo Kultury, zrobił magisterium z germanistyki, był dyrektorem Wydziału Kultury przy Wałach Chrobrego, współinicjował m.in. budowę Pomnika Czynu Polaków, zaczął tłumaczyć na polski literaturę niemiecką itd. itp. Dlaczego w takim razie w 1973 roku wyjechał ze Szczecina?

Piastował wysokie funkcje w Warszawie, m.in. w Ministerstwie Kultury i Sztuki oraz Urzędzie Miasta Warszawy, był adiunktem na tamtejszym uniwersytecie, profesorem w Akademii Humanistycznej w Pułtusku, jest redaktorem internetowego „Przeglądu Dziennikarskiego”. Od lat działa na rzecz dobrych relacji polsko-niemieckich. Przetłumaczył m.in. kilkanaście tomów krytycznej wobec nazistowskich Niemiec prozy Hansa Hellmuta Kirsta, napisał o nim monografię, redagował jego dzieła zebrane, tłumaczył utwory wielu innych niemieckich pisarzy, opracowywał podręczniki. W 2024 roku przełożył zbiór artykułów Hansa-Gerda Warmanna „Panie Abrahamson, Pańska synagoga płonie”, mówiących o Szczecinie nazistowskim i tuż powojennym.

Wszystko to wspomina w „Autobiografii”. Najobszerniejszą część książki stanowią wszak przywołania wielu ludzi, związanych także ze Szczecinem, Pomorzem Zachodnim, relacjami polsko-niemieckimi, z którymi współpracował. Nie kryje satysfakcji z efektów swojej pracy i współpracy z nimi.

Pisze też jednak: „Jeżeli „siedzi” we mnie jakiś żal, to wynika z tego, że wielokrotnie, zarówno w PRL‑u, jak i – niestety – po roku 1990 czułem się obywatelem drugiej kategorii, bo wielokrotnie, chcąc mi przeszkodzić w rozwoju kariery, wytykano mi moje „niemieckie” pochodzenie i to, że matka i siostra mieszkają w Niemczech”. Wyjechał ze Szczecinie właśnie z tego powodu.

W pisaniu „Autobiografii” wspierała go żona Magda, niegdyś nauczycielka w Szczecinie, mocno związana z Chórem Akademickim Politechniki Szczecińskiej.

Ważną cechą książki jest rzeczowość opowieści, co sprawia, że jej adresatem może czuć się każdy, kogo interesują opisywane czasy.