Legenda Winety. Studium historyczne
Legenda Winety. Studium historyczne
Ryszard Kiersnowski
Muzeum Regionalne im. Andrzeja Kaubego, Wolin 2024, str. 192 (+ Komentarz współczesny, str. 73)
ISBN 978–83–970160–2‑6 (druk); 978–83–970160–3‑3 (online)
Czy u źródeł legendy Winety, zatopionego miasta, mógł być błąd średniowiecznego skryby, który po kielichu wina, nie znając łaciny, kopiował napisaną w tym języku XII-wieczną opowieść Helmolda? Nie wyklucza tego wybitny archeolog, prof. Leszek P. Słupecki. Tak czy inaczej dzieje Wolina/Winety/Jumne/Jomsborga od wieków przykuwają uwagę i naukowców, i laików. Dobrze więc, że ukazało się pierwsze po 75. latach wznowienie klasycznego już studium „Legenda Winety” Ryszarda Kiersnowskiego (1925–2006). Była to praca magisterska (!) późniejszego profesora, która w 1950 roku ukazała się drukiem. 4 listopada 2025 roku minie 100. rocznica jego urodzin.
Wznowienie ukazało się nakładem Muzeum im. Andrzeja Kaubego w Wolinie, z inicjatywy i pod redakcją jego pracowników: archeologów dr Karoliny Kokory i dr. Wojciecha Filipowiaka oraz etnologa dr. Piotra Malińskiego.
Ryszard Kiersnowski pochodził z Wileńszczyzny. Gdy miał 18–19 lat był dowódcą oddziału AK. W Polsce, powstającej po wojnie, akowska biografia nie ułatwiała mu życia. Do Krakowa jechał „na lewych papierach”. Studiując historię na Uniwersytecie Jagiellońskim, szczęśliwie trafił pod skrzydła prof. Józefa Widajewicza (1889–1954), badacza wieków średnich, autora m.in. opracowań o zainteresowaniach pierwszych Piastów Pomorzem. Musiał dorabiać i z tego powodu w „Tygodniku Powszechnym” publikował wspomnienia z partyzantki. Gdy pojawiły się sygnały, że zwraca to uwagę służb bezpieczeństwa, najwybitniejsi historycy doradzili mu, by po ślubie z koleżanką z uczelni, później wybitną archeolożką, prof. Teresą Kiersnowską (1928–2023), razem wyjechali pod Warszawę. Dostał pracę w Polskiej Akademii Nauk, w powołanym wtedy Zespole Badań nad Początkami Państwa Polskiego. Na całe życie związał się z Instytutem Historii PAN. Jego dorobek to m.in. prawie dwieście książek i artykułów, a są wśród nich także publikacje o średniowieczu na Pomorzu. Był redaktorem pomnikowych „Monumenta Poloniae Historica. Seria nova”. Wyjątkowe uznanie zdobył w zakresie numizmatyki i dziejów mennictwa. Ostatnia jego książka to kulturoznawcza monografia „Niedźwiedzie i ludzie w dawnych i nowszych czasach. Fakty i mity” (1990).
„Legenda Winety” – skrupulatna, dociekliwa, pasjonująca – należy do najważniejszych jego prac. Jest przykładem badawczej sumienności, wykorzystania źródeł (łacińskich, niemieckich, polskich, skandynawskich, innych), klarownego wykładu, pięknej polszczyzny, a zawarte w niej konstatacje są w większości nadal aktualne. W broszurowej książeczce „Komentarz współczesny”, dołączonej, a dokładniej: przyklejonej do twardej okładki „Legendy…”, piszą o tym profesorowie, archeolodzy: Marek Konopka, Marian Rębkowski, Leszek P. Słupecki.
Marian Rębkowski podkreśla, że autor „Legendy…”, który zdaniem prof. Aleksandra Gieysztora przyczynił się do naukowego „zagospodarowania Ziem Zachodnich” (wypowiedź z 1948 roku!), podejmował „studia nad zagadnieniami (…) kluczowymi dla zrozumienia wczesnośredniowiecznej przeszłości regionu ujścia Odry”. Według Marka Konopki dzięki swemu dorobkowi jest uznawany „za jednego z najwybitniejszych historyków drugiej połowy XX wieku”, a Leszek P. Słupecki zaznacza, że jego ustalenia, dotyczące Wolina, zostały potwierdzone przez badania jego młodszego kolegi, prof. Władysława Filipowiaka (dr Wojciech Filipowiak jest jego wnukiem).
„Dziś można już – pisze Słupecki – wszystkie problemy ustawić we właściwym miejscu: historyczny i archeologiczny Wolin w Wolinie, skandynawski Jomsborg w świecie literatury staronordyckiej, a słowiańską Winetę – w świecie wyobraźni, jako pierwotnie uczoną (…), a potem ludową legendę literacką, w czasach nowożytnych i współczesnych rozwijaną nawet w popkulturze”.
To właśnie Słupecki stawia jakże życiową tezę, że u źródeł legendy o zatopionym mieście Wineta mógł być błąd skryby, któremu po kielichu wina (a w dawnym Wolinie kwitł handel winem) omsknęło się gęsie pióro, zmieniając obce dlań słowo „iumneta” w bliższe mu właśnie wtedy, bo związane z trunkiem, „vineta”. Z czasem w dokumentach zrobił się zamęt, w zamęcie powstała legenda i powoli, powoli wnikała do historiografii…
Niejedyny to taki wypadek w dziejach (i we współczesności).