O czym szumią chaszcze. Reportaże ze Szwajcarii Pomorskiej
O czym szumią chaszcze. Reportaże ze Szwajcarii Pomorskiej
Anna McGuren (zdjęcia)
Łukasz Pilip (tekst)
Fundacja Czyn, Połczyn Zdrój 2025, str. 122
ISBN 987–83–969272–9‑3
Współwydawca: Liber Novum
Dofinansowanie: WFOŚiGW w Szczecinie
Książka ma dwoje autorów – Anę McGurean, fotografkę i organizatorkę projektu „Dzikie Zdroje. Pojezierze Drawskie bliższe i dalsze dla podróżujących świadomie”, oraz Łukasza Pilipa, reportażystę, urodzonego w Połczynie Zdroju, który po studiach w Warszawie który po ukończeniu studiów w Warszawie nie wrócił do rodzinnego miasta. Przyjechał w ubiegłym roku. W kończącym książkę słowie „Od autora” wyznał: „Podczas pisania tych reportaży coraz bardziej rozumiałem, że przyroda jest jednym z kluczowych składników mojego szczęścia. Musiałem jednak wyjechać, żeby ją docenić. I uzmysłowić sobie wreszcie, że moja małomiasteczkowość to nie przekleństwo. Tylko przywilej”.
We wstępie wyjaśnia nazwę Szwajcaria Pomorska – dziś używaną rzadko, przeciwnie niż w czasach niemieckich, gdy określenie „Pommersche Schweiz” było powszechnie znane. Można powiedzieć, że Łukasz Pilip odkrywa ją w zatopionej niczym Atlantyda niemieckiej kulturze Pomorza. Podobnych odkryć, ale już codziennej kultury materialnej, opisuje w książce więcej. Są i takie, które nowi mieszkańcy pokochali. Dają im nowe życie.
Reportaże są niedługie i impresyjne, czyta się je lekko, momentami nie bez wzruszeń. Wiążą się z Połczynem, Drawskiem, okolicznym miejscowościami, odludziami, jeziorami, lasami, rzekami, krajobrazami – ich urokliwością i –jak twierdzi jedna z bohaterek – nieprzewidywalnością. Znaczenia słów dopełniają i poszerzają zdjęcia Any McGuren – już to ilustracyjne, już to nastrojowe, malarskie. Bohaterami są rodowici połczynianie i uciekinierzy w wielkich miast _ Poznania, Wrocławia, Dolnego i Górnego Śląska.
Bohater pierwszego to Mateusz Bilski, arborysta, znany w okolicy jak Bush Doctor, który prowadzi Łukasza Pilipa do osieroconego parku w Kłockowie (są w nim resztki dawnego pałacyku), pokazuje kwitnące kwiaty i bezcenne, unikatowe drzewa.
Agata i Krzysiek z reportażu „Naturalne budownictwo. Staruszek z doliny” to czterdziestolatkowie, dawne mieszczuchy z Dolnego Śląska (ona pracowała w korporacji, w domu była pedantką). Kupili stary, rozpadający się dom w lesie, remontowali go pięć lat i… Są szczęśliwi. Marta mówi: „Nie wszystko musi być dzisiaj błyszczące i nowoczesne. (…) Dom nauczył mnie (…), że tabelki i wykresy na nic mi się tu zdadzą. Że nie poradzę sobie, jeśli nie zgram się z przyrodą, nie dostosuję do pór roku. Tutaj trzeba z nimi płynąć. Polubić niedoskonałość. (…) Odkąd zamieszkaliśmy w starym siedlisku, polubiłam krzywizny. Bo chyba tak właśnie jest w życiu, co? Nigdy prosto”.
Dom na odludziu kupili też Aneta i Mirek („Duchy znad stawu”), rodzice Mai i Maksa. Przeuroczy: nad stawem, blisko lasu, z dala od sąsiadów. O takim marzyli. Szybko zorientowali się jednak, że mają problem – bliskie sąsiedztwo bobrów…
W połczyńskim parku zdrojowym pracowała do emerytury pani Wanda Nowicka, specjalistka ds. zieleni miejskiej i parkowej. Fotografowała liście, np. tulipanowca, który sadziła, kasztanowców, kochała dzikość ogrodu angielskiego, sadziła kwiaty i wyjątkowe drzewa, m.in. leszczyny tureckie, ewodie, dawidłę, czarny orzech. Traktowała park jak dziecko. Pracownicy mówili o niej: mama.
Bohaterem reportażu „Rzeki. Jej wysokość Parsęta” jest Tomasz, który walczy z kłusownikami. Z przyjacielem, Robertem, pilnuje tarlisk. Na kurtce ma naszywkę: „Parsęta. Królowa rzek”.
Reportaż „Pustki w krainie. Człowiek mija, przyroda się rozwija” mówi o pierwszym prywatnym wozaku mleka w Spółdzielni Mleczarskiej w Połczynie, który obwoził Łukasza Pilipa po wsiach, dziś już nie istniejących, a z których kiedyś odbierał mleko i woził do mleczarni. Dziś nie ma już Połczyńska, pałac w Jaworowie (dziś Ogartówko), gdzie była dyrekcja PGR, jest zniszczony, nie ma gospodarstw w Ogrodnie, a w Zdrojach jest zarośnięte miejsce po gospodarstwie kolegi: dom był z pruskiego muru „po Niemcach”, obora z korytem wykafelkowanym niebieskimi i zielonymi płytkami (też po niemieckich gospodarzach). Jeszcze jest jabłonka, jakich dziś już nie ma.
Bogdan Nowacki („Pszczoły i łąki”) to zaklinacz pszczół (dzięki niemu Łukasz Pilip pierwszy raz w życiu czuje zapach otwartego pszczelego ula), a na zalesionej wyspie na jeziorze Siecino, najczystszym w Polsce, mieszkają Maciej i Monika, nikt więcej. Mają tu absolutną ciszę, a gdy skończy się lato – ciemność, bo wyłączany jest im prąd. Choć mają kłopoty z turystami, to polubiły ich ryby w jeziorze. Gdy we dwoje pływają i nurkują nocami, zabierają ze sobą latarki. Bywa, że wynurzając się, gaszą je. Monika mówi: „Jesteśmy wtedy obok siebie, ale nie widzimy się. Lewitujemy w mroku. Słyszymy tylko wypuszczane bąble powietrza. I uderzenia własnych serc”.
Swój mikroświat stworzyli Tomasz i Zuzanna („Połczyńska Olejarnia. Gdzie sierpień pachnie inaczej”). Gdy ona przyjechała z Górnego Śląska, była oczarowana bujną zielenią, krajobrazem, niemal brakiem ludzi. I – jak mówi –„Zakochała się. Zarówno w krainie, jak i w Tomaszu”.
On uprawia konopie przemysłowe, ona wyciska z nich olej i sprzedaje go w sklepiku, który nazwali Połczyńska Olejarnia. Dużo podróżują po świecie i dlatego wiedzą więc dobrze, „że takich jezior jak tu nie ma nigdzie, lasów, czystego powietrza”.
Książkę, którą sponsorował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie, można nieodpłatnie otrzymać w bibliotekach Pojezierza Drawskiego, bądź ściągnąć przez Internet ze strony „Dzikich Zdrojów”.