Wojenna jaskółka
Wojenna jaskółka
Renata Teresa Korek
Tłumaczenia na język ukraiński: Olena Stepaniuk i Tamara Kyrpyta
Wydawnictwo: Książnica Pomorska (w druku), str. 100
Książka wpisana do programu Jubileuszu 120-lecia Książnicy Pomorskiej
Kończy się druk „Wojennej jaskółki”, nowej książki Renaty Teresy Korek, wydawanej w dwóch językach – polskim i ukraińskim. Można ją nazwać wierszowaną kroniką poznawania i odczuwania wojny w Ukrainie, widzianej z odległego od niej geograficznie Trzebiatowa, gdzie mieszka autorka. Zapiski do wierszy gromadziła od pierwszych dni po 24. lutego 2022 roku, gdy Rosja napadła na sąsiedni kraj, potęgując agresję, trwającą już wówczas ósmy rok. Dziś jesteśmy trzy i pół roku później.
Do Trzebiatowa, jak wszędzie, trafiały najpierw odłamki szokujących zdarzeń. Szybko do wielu miast Polski i innych krajów, także do Trzebiatowa, zaczęli napływać uchodźcy, głównie kobiety z dziećmi, a z nimi rozpacz, przerażenie, ból. Wyrwali się z piekła wojny, uratowali życie, ochronili dzieci, trafili do Polski, do ludzi życzliwych pełni lęku o swój kraj i bliskich, którzy poszli na front lub zostali w domach.
„Wojenna jaskółka” powstała z tych wrażeń i opowieści. Z obrazów: zbombardowanego Mariupola, Marinki, rozstrzelanej Buczy, wypalonych wsi, wieżowców, zmienionych w sczerniałe kikuty, cmentarzy, na których codziennie przybywa grobów. Z codziennych odczuć i doświadczeń, jakie uchodźcy zdobyli i zdobywają w Polsce.
Pobieżna lektura książki może wywoływać wrażenie, że wiersze w niej zebrane są jasne i komunikatywne. To prawda, lecz niepełna. Prawdą jest bowiem także to, że „Wojenna jaskółka” chce od nas nie tylko zrozumienia słów, lecz czytania głębokiego, konfrontowania wojennych przeżyć i przemyśleń Ukraińców z naszym pojmowaniem ich sytuacji i naszego stosunku do Ukrainy. Wojna pozornie toczy się daleko, jednak ona nie omija nikogo, dosięga nas. Tu i teraz. Wobec wojny w Ukrainie, wobec żadnej wojny, która trwa na świecie, nikt nie powinien być obojętny. Obojętność to przyzwolenie.
W książce jest wiersz „Biegnij”. Jego bohaterka to uchodźczyni, która opowiada o wojennych przeżyciach swoich i córki. One nie uciekły przed agresorem. Agresor zniszczył ich dom, pod gruzami pogrzebał sąsiadów, wysłał na front ich męża i ojca – to on wypędził je z domu i ojczyzny. Kobieta mówi: „szłyśmy, przed siebie, sama nie wiem./ Torby wlekłyśmy w rytm łomotu serca wypędzonych”. Obie znalazły się w Polsce, przeżyją wojnę. To jest i będzie ich zwycięstwo. Właśnie dlatego bohaterka chce mówić o tym, co dzieje się w Ukrainie, krzyczeć, budzić sumienia innych. Czy my, w Polsce, dobrze to rozumiemy i odczuwamy? Przecież niemal wszyscy nie tylko w Trzebiatowie, lecz zwłaszcza na zachodzie i północy kraju, jesteśmy uchodźcami, dziećmi i wnukami uchodźców, wygnańców, przesiedleńców, emigrantów, imigrantów. Dziedziczymy ich doświadczenie, choć niektórzy wypierają się tego. Nasze domy są na ziemiach, z których musieli odejść nasi na nich poprzednicy, wówczas śmiertelni wrogowie. Uciekali, byli wypędzani i wysiedlani. Wielu z nas mieszka w domach, które budowali i w których mieszkali. Niejeden z nas jeszcze ma ich meble i naczynia. Dlatego los uchodźców i wygnańców jest nierozerwalnie spleciony również z losem wielu z nas. Jest w nas. Pomagać uchodźcom i Ukrainie znaczy więc, że również samym sobie.
Wiersze w „Wojennej jaskółce” są opowieściami o uchodźczyniach, matkach i ojcach, dzieciach i żołnierzach, ludziach, którzy zostali i żyją w ruinach i piwnicach. O pisarce, która swoje miejsce znalazła w Polsce, i o poecie, który idąc na wojnę, wziął wiersze do kieszeni. O drobnych kiedyś radościach, które wojna zmieniła w radości wielkie… Jedne z utworów są mini opowiadaniami, monologami, inne miniaturami dramatycznymi. Niektóre zaskakują m.in. budową typową dla poezji ludowej, śpiewnością, rytmem, kontrastami, balladowością. W ich nieuładzonej kompozycji można również widzieć odbicie wojennego chaosu, destrukcji, tęsknotę za ładem.
Renata T. Korek od wielu lat kieruje Trzebiatowskim Ośrodkiem Kultury. Jest inicjatorką przedsięwzięć m.in. związanych z dziejami Trzebiatowa i Pomorza, losami jego dawnych i powojennych mieszkańców, w tym mniejszości narodowych, głównie Ukraińców, życiem współczesnym. Przygotowuje kolejną książkę o dziejach Ukraińców, przesiedleńców z tzw. akcji Wisła, którzy w 1947 roku, będąc od dawna obywatelami Polski, musieli opuścić rodzinne strony i zamieszkać w stronach, które były dla nich obce jak dla wszystkich ówczesnych osiedleńców. Także w Trzebiatowie, Stargardzie, na całym Pomorzu Zachodnim.
Opublikowała kilka tomów wierszy i baśni. Jest ilustratorką, rysowniczką, malarką. Jej wiersze, związane z wojną w Ukrainie, ukazały się w almanachu poezji przeciw wojnie „Czas pojąć ten świat – czas ukoić ból” (Poznań 2024), który powstał z inicjatywy poznańskiej poetki Teresy Tomsi, a w wersji polsko-ukraińskiej został opublikowany pod opieką paryskiego portalu oo. Pallotynów „Recognito”. Utwory jej i jej córki – Alicji Korek, artystki performerki, kuratorki działań społecznych i artystycznych, ukazały się w tłumaczeniach na ukraiński Ołeny Stepaniuk w magazynie „Ars Translatorica” (2023), wydawanym przez Państwowy Uniwersytet Humanistyczny w Równem i Wydział Lingwistyczny Państwowego Uniwersytetu Technicznego w Kijowie.
Autorka „Wojennej jaskółki” przygotowuje do druku polsko-ukraiński ilustrowany zbiór opowiastek dla dzieci „Domek pod stołem”. Jego sygnalne egzemplarze opublikowała Lwowska Obwodowa Biblioteka dla Dzieci.
Nie wiemy, kiedy skończy się wojna w Ukrainie. Nawet jeśli walki ustaną i będzie podpisany traktat pokojowy, nie skończy się szybko. Skutki każdej wojny trwają bardzo długo, a w ludziach, którzy jej doświadczyli, zawsze. „Wojenna jaskółka”, w myśl tytułu, kończy się trudną nadzieją na pokój, wierszem o połączeniu rodziny rozbitej przez wojnę.
Krótkie wprowadzenia do książki napisały Maria Liudkevych, pisarka, członkini Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy, i Natalia Marczenko (Sawczuk), również pisarka, doktor nauk historycznych, pracująca w Instytucie Studiów Biograficznych Narodowej Biblioteki Ukrainy im. Władimira Wernadskiego w Kijowie.
Tłumaczki, Olena Stepaniuk i Tamara Kyrpyta, są związane z miastem Dniepr (Dnipro). Olena Stepaniuk mieszka obecnie w Paryżu, Tamara Kyrpyta jest profesorem na Wydziale Języków Obcych Ukraińskiego Państwowego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Dnieprze. Obie tłumaczą z kilku języków europejskich, Stepaniuk także z japońskiego. Tamara Kyrpyta jest również tłumaczką literatury ukraińskiej na osiem języków europejskich. Obie są związane z magazynem „Ars Translatorica”. Olena Stepaniuk tłumaczyła na język ukraiński m.in. wiersze Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta.
Bogdan Twardochleb